Podróż nad morze z dwoma Maltańczykami
Wyzwanie :)
To słowo przychodziło mi jako pierwsze, gdy myślałam o tej podróży
- dla nas pierwszej tak dalekiej wspólnej - ale... było dobrze ;)
Poza jednym epizodem, podczas którego nie zareagowaliśmy na czas na Melci sygnały i zrobiła mi na kolanach numer dwa - wszystko inne minęło bez stresu :)
Psiaki informowały, gdy potrzebowały wysiąść,
widać było, że starały się nie brudzić w autku w żaden sposób
- to, że raz nie zdążyliśmy, to nasza wina
- chcieliśmy dojechać do stacji, a ona była o 300 metrów za daleko, po prostu.
Obawiałam się miauczenia, marudzenia, postękiwania,
a oni spali, wyglądali przez okno, pozwalali się głaskać i smyrać bez końca
- zrelaksowane towarzystwo :)
Na zewnątrz upał ale w środku miła klimatyzacja,
pasowała nam wszystkim,
po drodze kilka przystanków na toaletę i przekąski -
pieski - uspołeczniane przez nas od kilku miesięcy w różnych kawiarniach
- leżały lub siedziały pod stolikami, pełna kurtura ;)
Innymi słowy - strach ma wielkie oczy.
Mój strach, bo to ja tej podróży bałam się najbardziej.
Dzieci powtarzały potem jedno przez drugie: "a widzisz Munia - nie trzeba było się bać".
To "Munia" zostało im z dzieciństwa :) - było Mamunia, Mamunia, a potem się skróciło :)
Tak więc Munia trochę panikowała, a nie trzeba było :)
Na miejscu też dobrze - ogrodzony przeze mnie wybieg spodobał się Maltusiom,
nie próbowały forsować go ani czynić żadnych podkopów.
Nie skaczą na niego, nic niepokojącego nie kombinują, grzeczne maluchy :)
I morzem zachwycone, moja krew :)))
Miziam ich za uszkiem,
jestem z nich dumna :)
To słowo przychodziło mi jako pierwsze, gdy myślałam o tej podróży
- dla nas pierwszej tak dalekiej wspólnej - ale... było dobrze ;)
Poza jednym epizodem, podczas którego nie zareagowaliśmy na czas na Melci sygnały i zrobiła mi na kolanach numer dwa - wszystko inne minęło bez stresu :)
Psiaki informowały, gdy potrzebowały wysiąść,
widać było, że starały się nie brudzić w autku w żaden sposób
- to, że raz nie zdążyliśmy, to nasza wina
- chcieliśmy dojechać do stacji, a ona była o 300 metrów za daleko, po prostu.
Obawiałam się miauczenia, marudzenia, postękiwania,
a oni spali, wyglądali przez okno, pozwalali się głaskać i smyrać bez końca
- zrelaksowane towarzystwo :)
Na zewnątrz upał ale w środku miła klimatyzacja,
pasowała nam wszystkim,
po drodze kilka przystanków na toaletę i przekąski -
pieski - uspołeczniane przez nas od kilku miesięcy w różnych kawiarniach
- leżały lub siedziały pod stolikami, pełna kurtura ;)
Innymi słowy - strach ma wielkie oczy.
Mój strach, bo to ja tej podróży bałam się najbardziej.
Dzieci powtarzały potem jedno przez drugie: "a widzisz Munia - nie trzeba było się bać".
To "Munia" zostało im z dzieciństwa :) - było Mamunia, Mamunia, a potem się skróciło :)
Tak więc Munia trochę panikowała, a nie trzeba było :)
Na miejscu też dobrze - ogrodzony przeze mnie wybieg spodobał się Maltusiom,
nie próbowały forsować go ani czynić żadnych podkopów.
Nie skaczą na niego, nic niepokojącego nie kombinują, grzeczne maluchy :)
I morzem zachwycone, moja krew :)))
Miziam ich za uszkiem,
jestem z nich dumna :)
Kochana
OdpowiedzUsuńBo my Mamy tak już mamy. Chcemy, żeby było bezpiecznie, przyjemnie, bez sensacji i niemiłych niespodzianek. A wszystko w trosce o najbliższych, zwłaszcza dzieciaczki kochane.
Pozdrawiam i miłego wypoczynku życzę :)
Łykajcie jod w naturze:)
Otóż to, zawsze trochę stresu na zapas ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa i wzajemnie pozdrawiam cieplutko!
To nic. Ja jechałam z Sunią pociągiem nad morze. To była jazda! I nie mam na myśli pojazdu :D Nie wiem czy coś się już poprawiło ale ludzie na tamten czas byli OKROPNI. Miłego wypoczynku życzę :D
OdpowiedzUsuńTak, właśnie pociągu to i ja się obawiam, właśnie ze względu na reakcje otoczenia w razie trudności. Dziękuję i serdeczności ślę!
UsuńWitam. "moja krew" hehehe ;) ja kiedyś przebyłam z moim ukochanym psiakiem pociągiem prawie 800 km w jedną stronę to była jazda :) Sunia była dzielna i kochana i dziękuję jej za to... A Twoje pieski urocze i pełne życia pozdrawiam Was wszystkich. asia
OdpowiedzUsuń"To była jazda" - w tym samym kontekście w dwóch powyższych komentarzach - hm, chyba muszę na serio zastanowić się zanim wsiądę z psami do pociągu, czy aby na pewno mam siłę na tę "jazdę" i to w psim tandemie :) Dr dr drr, już mam ciarki na samą myśl :)) Dziękuję za dzielenie się doświadczeniem - pozdrawiam cieplutko! :)
Usuń