Boso.

 Przechadzamy się boso. Prosta rzecz ale wbrew pozorom dość bodźcująca. Gdzieś czytałam o pasjonatach podoterapii (chodzenia boso i "stopo-doznań"), którzy umawiają się na spacery i wycieczki ukierunkowane na różnorodność bosych przeżyć.  Siadają sobie pod koniec dnia przy ognisku wieńczącym wyprawę i rozmawiają o wrażeniach. Ciekawa jestem takich rozmów (chętnie podsłuchałabym :) Czy więcej jest stękania na zdarty naskórek lub lodowatą wodę w rzece, czy opisów zmysłowych przeżyć? Czy pokazują sobie nawzajem gdzie kto ma drzazgę, czy po prostu mówią o innych fajnych sprawach, a stopy sobie odpoczywają w ciepełku ognia i tyle :) Mnie by pewnie wykreślili z listy członków, bo trochę pochodzę po plaży, po deptaku czy po trawie i mam dość. Za dużo bodźców. Ale może nie są surowi i przymykają oko na takich jak ja, którzy cichcem zakładają sandały?

 Pora wstać, dzieci się budzą. Dziś u nas niebo trochę zachmurzone i chłodniej niż wczoraj. Zapowiada się dzień dobry do pracy i do czytania. Wybierzemy się potem nad morze - na chwilkę podoterapii ;) ale trzeba będzie zabrać swetry, a pewnie i skarpety ;) 




Komentarze

Popularne posty